Książka Zostają góry - Piotr Morawski

Dziś wiem, że był człowiekiem torpedą. Czy jak kto woli przecinakiem. Szybka ocena sytuacji, wytrwałość, siła, ale zarazem rozsądek i co najważniejsze niesamolubność. Nie lubił tłumów na swych górskich drogach. Nie odwracał się jednak od swoich towarzyszy.

Wiem to dzięki książce Zostają góry Piotra Morawskiego. Wcześniej śledziłem tylko komunikaty, informacje, wiadomości. Podejmował się zadań, które nie zawsze kończyły się sukcesem. Tak widziały to media i taki przekaz docierał do trzymających kciuki. Dziś wiem, że pojęcie sukcesu mierzy się inną miarą. Odkryć nową pozytywną cząstkę samego siebie daje nie mniej radość niż osiągnięcie celu.

Droga nie zawsze łatwa, a już na pewno nie wiele mająca wspólnego z przyjemnością. Czy na pewno?
Patrząc na doskonałe zdjęcia Piotra Morawskiego nie jeden postuka się w czoło twierdząc, że nawet to ujęte na fotografii piękno nie jest warte tych wszystkich niebezpieczeństw.

Nie zliczona ilość dyskusji na ten temat. Ilu rozmówców tyle poglądów. Nikt do tej pory nie znalazł uniwersalnej odpowiedzi na pytanie dlaczego i po co się tak narażać.

Kibicowałem Piotrowi Morawskiemu w jego wyczynach. Nie obierał łatwych dróg. Nie interesowało go zdobywanie sukcesów, szczególnie tych, które były celem wielu. Nie odkryłem klucza, dla którego robił to wszystko.

Ciągnie człowieka w góry. Niewytłumaczalnie. Zdobywać własne szczyty. Kiedy samemu siedzi się przed biurkiem lub tapla w zwykłej codzienności to wówczas jakże różni się odbiór jakiejkolwiek informacji o wyprawach w te najwyższe rejony świata. Tak było i tak jest teraz, choćby newsy o wyprawie Kingi Baranowskiej i Piotra Pustelnika [1]. Niestety zdarzają się też te złe wiadomości. Chciałoby się ich unikać.

Mamy w domu dwa duże albumy ze zdjęcia gór świata. Można się przy nich zrelaksować się. Jednak dopiero Zostają góry daje popis prawdziwej doskonałości fotograficznej. Książka wypełniona jest zdjęciami Piotra Morawskiego i jedno jest pewne: nawet po lekturze wracać będzie się do niej wiele razy. Komu mało, może podziwiać zapierające dech w piersiach widoki na stronie Piotra: piotrmorawski.com.

Treść wypełniają opowiadania i felietony tego nieodżałowanego pasjonata gór. Uzupełnieniem są wspomnienia ludzi, z którymi był blisko związany.

Zapełniam swoja domową bibliotekę niemal każdą książką o górach, która ukazuje się na polskim rynku wydawniczym. Nie jedną przeczytałem już z zapartym tchem. Każda jest inna, wyjątkowa. Od prób wynoszenia na piedestał kobiecych zmagań z górami Anny Czerwińskiej [2], po emocjonalne zmagania się z horyzontem Martyny Wojciechowskiej [3]. Tekst Piotra Morawskiego są szczególne.
Pierwszy raz spotykam się z tak prostym, a zarazem wciągającym czytelnika opisem. Ma się wrażenie jakby było się w bazie wyprawy, otrzymywało informacje z góry, albo siedziało już po wszystkim u boku Piotra i słuchało jego relacji zmęczonym, ale zadowolonym głosem. Ta książka żyje emocjami! Podobnie jak pamięć o Piotrze Morawskim.
___
Tekst archiwalny z 26.03.2010 r.
Książka Zostają góry, autor: Piotr Morawski, wydawnictwo Góry Books, Kraków, 2010;
[1]- wyprawa himalaistów na Annapurna (8091 m n.p.m.) w 2010 rokuk;
[2]- książki: GórFanka. Moje ABC w skale i lodzie, wydawnictwo Annapurna, Warszawa, 2008 oraz GórFanka. Na szczytach Himalajów, wydawnictwo Annapurna, Warszawa, 2008;
[3]- książka Przesunąć horyzont, wydawnictwo Otwarte, Kraków, 2006