Restauracja Na palube, Mikulovice, Czechy

"Czesi domagają się dostępu do morza" to pierwsze co przyszło mi do głowy wchodząc do restauracji „Na palube” w czeskich Mikuloviach.


Wystrój wnętrz, od korytarza, lokal znajduje się na pierwszym piętrze, kojarzy się z nadmorską tawerną. Rozglądając się dookoła siedząc przy stoliku odnosi się wrażenie jak gdybyśmy byli na statku.
Pod nazwą „Na palube” mieści się nie tylko restauracja, która w sumie jest uzupełnieniem funkcjonującego czterogwiazdkowego hotelu i kompleksu spa.


W dużej sali od wejścia nie sposób zauważyć toru do kręgli. Jest stół do bilarda, tarcza do lotek i kilka innych stanowisk do gier towarzyskich. Dla bawiących się mamy oddzielny bar do zamawiania napojów.


Dla osób, które trafiły tu z małymi pociechami jest kącik zabaw. Co jeszcze? Może pizza z pieca? Proszę bardzo.

Restauracja „Na palube” to miejsce, w którym łatwiej napisać czego nie ma. Całość uzupełniają czyste toalety, których wnętrze nie odstępuje od reszty.
Trudno nie być zaskoczonym widząc to wszystko. Mikulovice w sobotnie popołudnie jest ciche, sklepy są pozamykane. Panuje spokój jakby wszyscy pogrążeni byli w poobiedniej sjeście.
Przekraczany próg „Na palube” i wchodzimy w inny świat. Czas coś zjeść.

Po wyprawie na Kopę Biskupią wszyscy zasłużyli na smaczny obiad.
Kelner namawia nas na steaka. Są w karcie dania, których nie jest w stanie przebić tą propozycją. Policzki wołowe lub podudzie jagnięce czy dania z jelenia to spora konkurencja. Ja jednak daje się skusić.


Hitem staje się podana herbata. Żeby nalać jej do filiżanki należy czajniczek postawić na niej. Denko unosi się i najlepszą zaparzoną część czaju wlewamy do picia. Świetne rozwiązanie!

Kto może bierze do potrawy piwo. Wybieramy browar Lobkowicz. W końcu jesteśmy w Czechach i ciężko tu o zły trunek tego typu. Do dania głównego bardziej pasowałoby mi czerwone wino. Nie narzekam.

Stek średnio wysmażony. Kelner nie pytał, ja nie mówiłem. Na szczęście smakował wyśmienicie. Świetnym uzupełnieniem był sos z ziarnami pieprzu. Dobre rozłożenie przyprawy nadawało ostrości w idealnie wyważonym tonie.

Na talerzu znalazła się porcja frytek, odpowiednia. Pokrojone, duże kawałki świeżego kartofla smakowały jak domowe. Rzadko spotykam się z tak przygotowanymi. Nie koniecznie trzeba było je łączyć razem zresztą dania.

Spróbowałem także policzków. Mięso delikatne, rozpływające się w ustach. To danie jest godne polecenia i na temat mięsa słowa złego nie powiem. Danie uzupełnia specjał czeski. Kluska a'la „na parze”. Specyfik, który pozostawiam pod ocenę własnych gustów.

Najmłodsi zjadają kotleta z piersi kurczaka. Sprawdzone danie, które wiadomo, że pięciolatek zje na pewno. Ze smakiem, po trudach dnia, duże porcje znika ze stołu.

Najmłodsi towarzysze wędrówki na Kopę Biskupią proszą o deser. Michy lodów zjadane są do ostatniej kropelki. Dorośli dostają na trawienie gruszówkę. Przyjemnie rozgrzewa, miła w smaku wódka z gatunku palinka.

Udajemy się do naszego przytulnego domu "Między drzewami" w Gierałcicach, aby wielokrotnie jeszcze tego dniawspominać pyszne, ładnie podane dania, w klimatycznej i jedynej w swoim rodzaju restauracji „Na palube” w Mikulovicach. Będąc w okolicy wstąpcie koniecznie!